Memento vivere
Opublikowano 6 sierpnia 2025 19:00
Znajomy zaprotestował na widok przydrożnego krzyżyka w miejscu, gdzie zabił się jakiś motocyklista. Zepsuło mu to komfort jazdy. Różne widuję takie upamiętnienia od kasku na paliku po granitowe tabliczki z imieniem i nazwiskiem młodego zwykle człowieka. Człowieka, który na tym swoim motocyklu chciał pożyć pełnią życia, ale jego „memento vivere” zamieniło się przez przypadek w „memento mori”. Chociaż o tej śmierci mógł zwykle pomyśleć tylko przez chwilę zanim ona nastąpiła. Jak ten człowiek z filmiku na YouTube, który w pędzie podniósł przednie koło do góry, stracił panowanie i uderzył w nadjeżdżającą na przeciwległym pasie ciężarówkę. I tyle go było.
Osobiście popieram takie upamiętnienia, gdyż one właśnie ostrzegają tych młodych ludzi o tym, że różne sytuacje są odwracalne, ale ta, to jest śmierć, niestety nie. Sezon motocyklowy nadal trwa i zanim się skończy pozbędziemy się zapewne jeszcze kilkudziesięciu nadziei. Nadziei ich dzieci (istniejących lub spodziewanych), ich rodziców i innych bliskich na życie w ich towarzystwie i pod ich opieką.
Z punktu widzenia osoby, która z tego typu pojazdów nie korzysta, ich użytkownicy dzielą się na trzy rodzaje: szaleńców, gościówy i przemieszczających się. Niebezpieczeństwo dotyczy głównie tych pierwszych. Gościówy (zwykle to jest „druga młodość”) mają wypasione Harleye, jeżdżą dostojnie siedząc jak na tronie, rozsiewają blask chromu i niklu i chyba rzadko miewają wypadki. Dla przemieszczających się motocykl to jest narzędzie do transportu. Z pracy, do pracy itp. Ci zapewne wypadki mają częściej, ale raczej na skutek sytuacji losowych, a nie nadmiernej brawury. Pozostają ci pierwsi. Ich najbardziej ubywa, ale ciągle pojawiają się nowi i tym stałe przypominanie o losie poprzedników powinno jednak się przydać.
Zostańcie z nami: żywi!
Tematy
Wiesław W. Jędrzejczak








