Do niedawna za przyczynę dotkliwych braków niektórych leków na rynku uznawano nielegalny wywóz i przejściowe braki w wytwarzaniu. Od kilku tygodni mamy do czynienia z brakiem leków, który wynika z wieloletniego i utrwalonego uzależnienia europejskich wytwórców produktów leczniczych od dostaw substancji czynnych z ich wytwórni w Azji. Czy te okoliczności mają wpływ na zaopatrzenie polskich pacjentów w leki firmy Servier?
Ten problem nas absolutnie nie dotyczy. Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że substancja czynna stosowana do produkcji leków, które trafiają do polskich aptek jest produkowana w trzech fabrykach zlokalizowanych na terenie Unii Europejskiej. Kryzys chiński, czy ujmując ten problem szerzej - azjatycki - nie ma żadnego wpływu na dostępność leków firmy Servier. Co więcej blisko 100% opakowań leków naszej firmy, które trafiają do polskich pacjentów jest produkowane w Polsce, w naszej warszawskiej fabryce.
Wiele firm decyduje się na kupowanie substancji czynnej w Azji, żeby optymalizować koszty produkcji. Servier produkuje substancje czynną w Unii Europejskiej, czy w dzisiejszych czasach taka polityka się opłaca?
No cóż to jest kwestia pryncypiów. I właściwie zdefiniowanego interesu. Jeśli priorytetem jest interes pacjenta, to moja odpowiedź brzmi – tak. Zapewnienie ciągłości zaopatrzenia w leki zwłaszcza dla osób przewlekle chorych i w starszym wieku jest naszą odpowiedzialnością. W tym sensie taka polityka opłaca się pacjentom, a co za tym idzie firmie, ale także administracji odpowiedzialnej za ten obszar.
A co z jakością produkcji?
Zachowanie bardzo rygorystycznych standardów produkcji leków w Unii Europejskiej jest kosztowne, ale obligatoryjne. Wynika to z regulacji prawnych. Wszyscy wytwórcy leków w UE podlegają stałemu nadzorowi kompetentnych organów nadzoru nad jakością wytwarzania. Określenie stały nadzór ma tu ogromne znaczenie, ponieważ, z przyczyn oczywistych, nie ma zastosowania do wytwórców poza UE.
Polska podobnie jak inne kraje Unii objęta jest tym systemem stałego nadzoru. Nasza wytwórnia leków wielokrotnie podlegała inspekcjom – z pomyślnym rezultatem. Podobnymi standardami i wynikami inspekcji mogą pochwalić się inni działający w Polsce krajowi i zagraniczni wytwórcy. To obrazuje, jak trudną i kosztową drogę przeszedł polski przemysł farmaceutyczny po 2004, czyli w ramach integracji Polski z UE. Zwracam szczególnie uwagę na koszty, bo zapewnienie jakości w produkcji farmaceutycznej stanowi największy koszt. Polscy wytwórcy leków wiedzą o tym bardzo dobrze, bo wiedzą jak wiele zainwestowali w rozwój pracowników, standardów operacyjnych, technologii i wyposażenia przez ostanie 15 lat, gdy harmonizowali dokumentację i miejsca wytwarzania do wymagań prawa UE.
Jeśli firma wytwarza w UE nie tylko produkty gotowe, ale również substancje aktywne, to poza kwestiami dot. jakości, taka polityka pozwala także być niezależnym od producentów spoza Europy. Oczywiście presja cenowa z jaką mamy do czynienia często nie sprzyja prowadzeniu takiej polityki. Coraz częściej stawia się producentów leków przed wyborem między polityką jakości albo polityką niskich cen. Bo to właśnie jest taka alternatywa.
Czego oczekiwaliby Państwo od decydentów?
Chciałabym, aby ten kryzys paradoksalnie przyniósł coś pozytywnego. Nie ma już wątpliwości, że wytwarzanie substancji aktywnych do produkcji leków w Europie będzie bardzo ważnym i wartościowym elementem bezpieczeństwa lekowego obywateli krajów Unii Europejskiej. Wierzę, że ten ważny trend dostrzega też Ministerstwo Zdrowia. Kreując Politykę Lekową Państwa, MZ może wspierać polskich producentów, a także te firmy, które zdecydowały się zainwestować w Polsce i produkować swoje leki w naszym kraju, korzystnie wpływając tym samym na bezpieczeństwo lekowe polskich obywateli. Chciałabym, żeby to, że konkretny lek jest produkowany w Polsce, że posiada substancje czynną wyprodukowaną na terenie Unii Europejskiej, było traktowane jako wartość, która liczy się dla pacjentów i jest doceniana przez decydentów.