Czy obawia się Pan wprowadzenia sieci szpitali? Czy pacjenci onkologiczni mogą w jakiś sposób ucierpieć, jeśli ten projekt wejdzie w życie?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć w sposób jednoznaczny. Projekt ten posiada jeszcze zbyt wiele niewiadomych i niewiele jest osób, które rozumieją, jak będzie funkcjonowała sieć. Z informacji, jakie posiadamy wynika, że duże ośrodki leczące kompleksowo nowotwory znajdą się w sieci z automatu. Musimy jednak pamiętać, że po zakończonym leczeniu w szpitalu, pacjenta czeka leczenie specjalistyczne. Sytuację pacjentów miała poprawić karta DiLO, ale to wszystko nie zadziałało tak, jak byśmy tego chcieli. Dlatego w Polsce nadal nie działa wczesna diagnostyka nowotworów, badania przesiewowe i profilaktyczne. I w tym zakresie sieć nic nie zmieni, na szczęście nie powinna też nic pogorszyć. Dodatkowo nie do końca jasna jest sytuacja tych oddziałów onkologicznych, które funkcjonują, ale nie w dużych ogólnopolskich szpitalach, instytutach onkologicznych czy szpitalach klinicznych. A takich ośrodków w Polsce mamy dużo. Nie mówiąc o ośrodkach prywatnych, które też w tej sferze funkcjonują. Nie wiadomo co się z nimi stanie. Aczkolwiek na tym bym się specjalnie nie skupiał, bo nie jest to duża część onkologii, choć jednak sporo ośrodków ambulatoryjnej opieki onkologicznej jest prowadzona przez inwestorów prywatnych.