W ubiegły wtorek sejmowa większość nie poparła zaproponowanych przez senat poprawek do nowelizacji ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, które zakładały m.in. podwyższenie współczynników o 0,3. O ocenę tej decyzji zapytaliśmy ratownika medycznego Marcina Jawora.
- Odrzucenie przez posłów poprawek do ustawy o minimalnym wynagrodzeniu jest dowodem na to, że niewiele znaczymy jako ratownicy medyczni. Pokazuje to krótkowzroczność rządzących. Nie dostrzegają tego, że jesteśmy podstawowym filarem w funkcjonowaniu systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego. Jesteśmy najliczniejszą grupą zawodową w przedszpitalnych świadczeniach ratujących zdrowie i życie obywateli - powiedział Marcin Jawor.
- Mój kolega Bartek Zimoch - człowiek o wielkiej pasji i miłości do tego zawodu słusznie napisał w mediach społecznościowych, że dla rządu nie liczy się jakość, a stawianie na bylejakość. Jako ratownicy medyczni zobowiązani jesteśmy ustawowo do poszerzania wiedzy, ciągłego kształcenia się i zbierania punktów edukacyjnych, m.in. podczas rożnego rodzaju kursów, seminariów, itd. Praktycznie każda taka forma samokształcenia wymaga nakładów finansowych, które ponosimy najczęściej z własnej kieszeni. Czy w przypadku słabo finansowanego ratownika medycznego, będzie on skory do poszerzania swojej wiedzy? Niewielka część pasjonatów zapewne tak, a reszta? Reszta zapewne uzna, że jakoś to będzie, poczeka aż wpadnie jakiś kursik finansowany z funduszy europejskich bądź z innej instytucji, która pokryje koszty kursu - dodał.
Zdaniem Marcina Jawora rząd powinien jak najszybciej podjąć działania, dzięki którym zawód ratownika medycznego stanie się zawodem prestiżowym. Chodzi o to, aby ludzie chętnie kształcili się na ratownika medycznego.
- Jeśli tak się nie stanie, to w ciągu najbliższych lat system zawali się. Uczelnie wyższe zamykają kierunki kształcące w tym zawodzie. A wszystko dlatego, że zawód ratownika medycznego jest zawodem mało atrakcyjnym dla młodych osób. Starzy ratownicy odejdą na emeryturę, rentę. Młodzi ratownicy znajdą sobie inną, bezpieczniejszą, spokojniejszą i lepiej płatną pracę. Zostaną pasjonaci, których granice cierpliwości też się kiedyś skończą. Nowi nie przyjdą, bo nie będą mieli, gdzie się wykształcić - skomentował Marcin Jawor.
