Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Rezydenci, nie bójcie się!

MedExpress Team

Dr n. med. Marek Derkacz

Opublikowano 20 września 2013 13:23

Rezydenci, nie bójcie się! - Obrazek nagłówka
Fot. arch. red.
Plany mało realne, czyli zapowiadany nowy model etatu rezydenckiego polegający na wprowadzeniu pożyczek dla lekarzy, które umarzane byłyby w kolejnych latach pracy w publicznym systemie lecznictwa w Polsce.

  Po ukończeniu Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego absolwent studiów medycznych w teorii powinien być solidnie przygotowany do pracy w zawodzie lekarza. Jednak, aby zostać „pełnowartościowym” członkiem lekarskiej społeczności lekarz powinien zdobyć specjalizację, która jest bezwzględnie potrzebna, po to, aby chociażby odnaleźć się na rynku pracy. Okres szkolenia specjalizacyjnego to zwykle okres od 4 do 6 lat pracy. Już teraz zrobienie specjalizacji w Polsce jest dosyć trudne. Po pierwsze Ministerstwo Zdrowia zapewnia zbyt małą w stosunku do potrzeb liczbę etatów rezydenckich, po drugie szpitale z oczywistych względów finansowych nie chcą zatrudniać młodych lekarzy, którzy chcieliby specjalizować się w trybie pozarezydenckim np. w ramach umowy o pracę. Etatów brak. Sytuacja jest coraz trudniejsza, zwłaszcza, że przedstawiciele MZ  zapowiadają „przełomowe” zmiany w szkoleniach w trybie rezydentury.

 W trakcie  jednego z ostatnich posiedzeń sejmowych Komisji Zdrowia wiceminister Krzysztof Chlebus postanowił odgrzać starego kotleta i przekazał wstępne informacje na temat „zupełnie nowego modelu etatu rezydenckiego” polegającego na wprowadzeniu pożyczek dla lekarzy, które umarzane byłyby w kolejnych latach pracy w publicznym systemie lecznictwa w Polsce. Jeśli zaś świeżo upieczony specjalista, który w Polsce przepracował okres specjalizacji, nie godząc się dalej na urągające warunki pracy i płacy, zdecydowałby się na wyjazd za granicę musiałby ów „dług” wobec państwa spłacić. Jak powiedział wiceminister zdrowia: „Finalizujemy tego rodzaju projekt, który na pewien czas powinien zlikwidować tę dysproporcję, w której państwo polskie płaci nie tylko za kształcenie przeddyplomowe, ale i podyplomowe, natomiast nie ma żadnych możliwości egzekwowania tego, by lekarze w tym systemie pracowali.” Pan minister Chlebus niestety nie zauważył, że podczas szkolenia przeddyplomowgo i podyplomowego lekarze stażyści i rezydenci świadczą pracę w oparciu o umowy o pracę. A za taką pracę należy się uczciwe wynagrodzenie.

Jak wszyscy wiemy w budżecie państwa zabrakło pieniędzy. Niestety wraz z pieniędzmi zabrakło również mądrych pomysłów i rozwiązań mających na celu zatrzymanie lekarzy w kraju. Jak widać pojawiły się za to powtarzane już po raz kolejny propozycje rozwiązań rodem z PRL-u. Również poprzednia ekipa rządząca w 2007 roku próbowała wprowadzić „umowy, które określałyby, że lekarz kończący specjalizację ma obowiązek odpracowania pewnego okresu w wybranym przez siebie szpitalu lub przychodni”. Są to słowa ówczesnego szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów z 27 marca 2007 roku.  Pomysł uznania okresu specjalizacji lekarskiej, który jest przede wszystkim okresem ciężkiej i nieadekwatnie do wysiłku i odpowiedzialności opłacanej pracy jak się można domyśleć wywołał wówczas burzę. Na szczęście jesteśmy członkiem UE i próby ponownego wprowadzenia kontrowersyjnych przepisów skończą się fiaskiem. Już przed kilkoma laty okazało się, że nie bardzo można pod groźbą nałożenia kar finansowych blokować i ograniczać możliwość przemieszczania się między krajami Wspólnoty.  Z kolei jedną z zasad, które powinny obowiązywać kraje UE jest m.in. zasada równości płac.  Jedna z dyrektyw unijnych nakazuje równe traktowanie pracowników  w kwestiach płacy za równą pracę, czyli analogiczną lub taką, której przypisuje się identyczną wartość. Dyrektywa ta nakłada na państwa członkowskie obowiązek umożliwienia prawnego dochodzenia swoich racji (w tym także za pośrednictwem sądów) tym wszystkim pracownikom, którzy mogliby czuć się pokrzywdzeni z powodu niestosowania tej kardynalnej zasady. Nakazuje również uchylenie wszystkich przepisów niedających się z nią pogodzić. Nawet biorąc pod uwagę nasz rodzimy Kodeks Pracy, to w - w myśl art. 78 ust. 1. - wynagrodzenie za pracę powinno być tak ustalone, by odpowiadało rodzajowi wykonywanej pracy, kwalifikacjom wymaganym do jej wykonania, a także uwzględniało ilość i jakość wykonanej pracy. Zresztą jak jasno precyzuje art. 32. Konstytucji RP: „ Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.” Brak zapłaty za wykonywaną pracę rezydentów, kiedy lekarze specjalizujący się na etatach szpitalnych (notabene finansowanych również ze środków publicznych, podobnie jak pensje rezydentów, którzy otrzymują środki z MZ) i wykonujący taką samą pracą otrzymują za nią zapłatę, w przypadku lekarzy rezydentów łamie ich podstawowe prawa obywatelskie wynikające z Konstytucji. Z kolei, jeśli w jakiś niezrozumiały sposób udałoby się obejść konstytucyjny zapis, to wtedy opłata za różnego rodzaju szkolenia specjalizacyjne powinna również dotyczyć innych grup zawodowych, które zdobywają specjalizacje i kształcą się za publiczne pieniądze. Bo przecież w tym samym art. 32 Konstytucji RP, w kolejnym jego punkcie jest zapis, mówiący, że „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne”, a więc nałożenie jedynie na lekarzy konieczności zwrotu kosztów szkolenia w przypadku wyjazdu byłoby niekonstytucyjną jawną dyskryminacją wybranej grupy zawodowej.

Pensja lekarza rezydenta za wykonywaną pracę, bo tak do tej pory nazywana była owa ministerialna pożyczka, czy kredyt, wystarcza młodym lekarzom jedynie na zaspokojenie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o konieczności finansowania przez nich z własnej kieszeni (a częściej z kieszeni współmałżonków lub rodziców) dodatkowych kursów i staży (opłaty związane z dojazdem oraz często wielomiesięcznym zakwaterowaniem często poza miejscem stałego zamieszkania). Jak skwitował to jeden z młodych lekarzy na forum: „Mimo tego, iż mam bardzo optymistyczne podejście do życia, to muszę stwierdzić, że pensja rezydenta wypłacana przez min. 5 lat ciężkiej i odpowiedzialnej pracy to kpina.” Tak właśnie uważa większość młodych lekarzy w Polsce. Dlatego coraz większa liczba młodych medyków  planuje stałą lub czasową emigrację.

Pomysł przedstawiony przez pracowników resortu zdrowia również w opinii prawników budzi duże wątpliwości. Obecnie wszystkie rezydentury są umowami o pracę, podczas których lekarz odbywa szkolenie specjalizacyjne, wykonując przy tym pracę polegającą głównie na udzielaniu świadczeń zdrowotnych, pomijając konieczną, aczkolwiek czasochłonną typową pracę biurową. Za każdą pracę w normalnie funkcjonującym państwie należy się uczciwe wynagrodzenie. Lekarz rezydent realizuje obowiązki i zadania niewiele odbiegające od tych, które wykonują lekarze ze specjalizacją i takie same, jak lekarz specjalizujący się w trybie pozarezydenckim zatrudniony na etacie szpitalnym. Osobiście kilka lat temu miałem okazję specjalizować się w trybie rezydenckim, zarabiając w Polsce miesięcznie tyle, ile koledzy z mojego roku w Niemczech zarabiali na dwóch nocnych dyżurach, a praca, którą wykonywałem i odpowiedzialność niewiele różniły się od pracy i odpowiedzialności kolegów ze specjalizacją. Po kilku kolejnych latach pracy, będąc specjalistą widzę doskonale jak dużą część zwłaszcza tzw. „czarnej roboty” wykonują młodsi koledzy rezydenci. Za ich pracę i wykonane świadczenia zdrowotne szpitale otrzymują środki finansowe z NFZ.

Politycy powinni mieć świadomość, że gdyby nie rezydenci, to wiele szpitalnych oddziałów w Polsce z powodu zbyt niskiej lekarskiej obsady już dawno przestałoby istnieć. Dotyczy to szczególnie małych szpitali powiatowych. Za popełnione błędy lekarz rezydent posiadający prawo wykonywania zawodu ponosi praktycznie taką samą odpowiedzialność jak lekarz specjalista. I tutaj warto postawić MZ pytanie: „Czym praca lekarza specjalizującego się w trybie pozarezydenckim na etacie szpitalnym różni się od pracy lekarza rezydenta”? Za tę samą pracę lekarz na etacie szpitalnym otrzymuje wynagrodzenie i nikogo to nie dziwi.  Zagadką jest, jak zatem Ministerstwo Zdrowia planuje wyliczyć koszty kształcenia i wysokość udzielonej „pożyczki”? Postępując etycznie, zgodnie z zasadami sprawiedliwości społecznej należałoby od płacy rezydenta, jaką co miesiąc Ministerstwo Zdrowia wypłaca lekarzom odjąć koszty ich pracy świadczonej na rzecz pacjentów. Dokonując takiej operacji można dojść do wniosku, że MZ powinno jeszcze lekarzom za ich pracę dopłacić… Dla porównania można użyć tu kwot wypłacanym za pracę specjalizującym się na etatach szpitalnych lekarzom, którzy wykonują identyczną pracę i mają identyczny zakres obowiązków. Nie zapominajmy również, że lekarze podczas szkolenia specjalizacyjnego zobligowani są do odbywania dodatkowych kursów i wielomiesięcznych staży, często poza miejscem stałego zamieszkania, a za to o dziwo MZ im już nie płaci, a wydatki te często sięgają kwoty kilkunastu tysięcy złotych. Czy po zmianie przepisów MZ przewiduje „finansowe wsparcie kredytowe” również dla tej części szkolenia specjalizacyjnego? A co z wynagrodzeniem dla medycznych nauczycieli, bo przecież lekarz odbywa specjalizację pod kierunkiem kierownika specjalizacji, czyli specjalisty w danej dziedzinie? Wszyscy ciekawi jesteśmy, na ile MZ wycenia ich pracę i wkład w szkolenie przyszłych specjalistów?  Czy MZ weźmie pod uwagę fakt, że według przepisów odpowiedzialność za szkolenie lekarza specjalizującego się ponosi w całości jego kierownik specjalizacji? A może ktoś niedługo wpadnie na jeszcze lepszy pomysł, aby w razie wyjazdu rezydenta za granicę, to właśnie kierownik specjalizacji zwracał pieniądze, jakie MZ przeznaczyło na szkolenie specjalizacyjne... Kolejne pytanie powinno dotyczyć problemu, kto zagwarantuje lekarzom po rezydenturach etaty w publicznych szpitalach, skoro te stoją na skraju finansowych przepaści i na nowe etaty opłacane ze szpitalnych budżetów w większości przypadków pozwolić sobie nie mogą. A jeśli znajdzie się praca, to na jakich warunkach? Dyskryminacja jest zakazana w Polsce. Pomysł MZ postawi rezydentów w dużo gorszej pozycji, niż ich kolegów mających więcej szczęścia i odbywających szkolenie specjalizacyjne na szpitalnych etatach. Ci pierwsi, jeśli wyjadą, to według kontrowersyjnego pomysłu będą musieli oddać zapracowane ciężko pieniądze, z kolei lekarze zatrudnieni na etatach szpitalnych będą mogli bez obciążeń finansowych  swobodnie wyjechać do pracy za granicę. A może lepszym pomysłem byłoby zabranie wszystkim młodym specjalistom paszportów, a właściwie dowodów, bo przecież już dawno jesteśmy w UE?  Albo w związku z ustawą o zawodzie lekarza nakładającą na lekarzy obowiązek ciągłego doskonalenia zawodowego zmusić wszystkich lekarzy w Polsce, którzy zechcą wyjechać do zwrotu pensji, jakie do tej pory uzyskali, bo przecież kształcili się na koszt podatnika, zresztą podobnie jak przedstawiciele wszystkich innych zawodów. Bzdurnych pomysłów jest wiele, ale nie chodzi o to by wprowadzać je w życie, ale zastanowić się nad tym jak rzeczywiście można zachęcić lekarzy do pozostania w kraju.

Niestety MZ jest bliskie wprowadzenia kolejnego bubla prawnego, który jeśli wejdzie w życie to szybko wywoła batalię sądową z góry skazaną na przegraną. Jeśli nie w polskich sądach, to w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który nie tylko  kontroluje legalność aktów prawnych UE, ale także czuwa nad poszanowaniem przez państwa członkowskie obowiązków wynikających z traktatów.

Nawet wykluczając niezbyt dobrą znajomość podstawowych aktów prawnych, pomysłodawcy już na początku powinni liczyć się z tym, że wprowadzenie tak kontrowersyjnego pomysłu w życie jak zwracanie pieniędzy, jakie lekarze otrzymali za wykonaną pracę w przypadku ich wyjazdu za granicę zamiast planowanego wzrostu liczby lekarzy w Polskich szpitalach spowodowałaby, że duża część absolwentów uczelni medycznych  zdecyduje się specjalizację rozpocząć za granicą, co znacznie pogorszy sytuację ochrony zdrowia w Polsce. Na polskich lekarzy z otwartymi rękami czekają szpitale i poradnie  w większości państw UE, gdzie zapotrzebowania na opiekę lekarską z powodu niekorzystnych zmian demograficznych z roku na rok rośnie.

W MZ od dłuższego czasu panuje spory bałagan, a sprzeczne sygnały, jakie wysyłają pracownicy resortu niepotrzebnie zaogniają napięcia na linii lekarze – resort zdrowia. Z jednej strony MZ bardzo chce zatrzymać medyków w Polsce i zwiększyć liczbę lekarzy deficytowych specjalizacji, z drugiej strony zamiast motywować ich finansowo, próbuje wprowadzać przepisy zniechęcające młodych lekarzy do pracy w kraju i nie podejmuje skutecznych działań mających ułatwiać im dostęp do specjalizacji. Zamiast zasady marchewki stosuje dużo mniej skuteczną zasadę kija, zapominając, że z niewolnika nigdy nie zrobi się dobrego pracownika. Pozostaje mieć tylko nadzieję na zmianę polityki rządzących wobec lekarzy, bo przy obecnej, która polega na ciągłym ich zastraszaniu możemy stać się zagłębiem produkującym kadrę medyczną na potrzeby innych krajów UE. A na tym stracą i lekarze, którzy woleliby w normalnych warunkach  pracować we własnym kraju i pacjenci, którzy już teraz borykają się z coraz większym problem dostępu do specjalistów.

Podobne artykuły

Monosnap Book kw1.pdf - Adobe Acrobat Reader (64-b
„Służba Zdrowia”

Urodzone za wcześnie

19 kwietnia 2024
Zrzut-ekranu-2022-11-24-o-122823
19 kwietnia 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także

Leszek Borkowski
13 listopada 2023
Dr n. med. Marek Derkacz
30 października 2023
Leszek Borkowski
Leszek Borkowski

Jak pomóc demografii w Polsce

7 września 2023
Dr n. med. Marek Derkacz
Dr n. med. Marek Derkacz, MBA

Dobry jak cholesterol

10 sierpnia 2023
27.11.2012 WARSZAWA , PROFESOR WIESLAW JEDRZEJCZAK W NOWYM ODDZIALE TRANSPLANTACJI SZPIKU W SZPITALU PRZY BANACHA .FOT. ADAM STEPIEN / AGENCJA GAZETA
Prof. Wiesław W. Jędrzejczak

E-papierosy na receptę

17 maja 2023
Dr n. med. Marek Derkacz
Dr n. med. Marek Derkacz, MBA

Terapia LDN nadzieją na upragnioną ciążę?

5 lutego 2023