Sydney to obecnie epicentrum pandemii w Australii. Codziennie obserwowany jest tam gwałtowny wzrost zakażeń wywołany szybko rozprzestrzeniającym się wariantem Delta, mimo że lockdown wprowadzono już dwa miesiące temu.
Stan Nowej Południowej Walii (NSW), którego stolicą jest Sydney, zgłosił 1029 nowych przypadków, przekraczając rekord poprzedniego dnia (919 przypadków). Szybki wzrost liczby pacjentów z COVID-19 zmusił szpitale Westmead i Blacktown w Sydney, które obsługują rozległe zachodnie przedmieścia miasta, do rozstawienia namiotów, aby lepiej zarządzać wydajnością placówek.
Premier stanu Gladys Berejiklian powiedziała, że na początku zeszłego roku władze czterokrotnie zwiększyły liczbę stanowych respiratorów intensywnej terapii do 2000. Chociaż system jest „pod presją”, ma szansę wytrzymać obecny kryzys, jeśli tylko wzrosną wskaźniki szczepień.
Spośród 116 osób na oddziale intensywnej terapii w NSW, 102 nie są zaszczepione. Zgłoszono trzy nowe zgony (w tym mężczyzna po trzydziestce, który zmarł w domu). Australijskie Stowarzyszenie Ratowników Medycznych opublikowało na Twitterze film, na którym widać, jak oczekują w ambulansach z zakażonymi pacjentami na przyjęcie do szpitala. Brzmi znajomo?
Mutacja Delta szybko przekreśliła wcześniejsze sukcesy Australii w walce z pandemią, kiedy to liczba zakażeń utrzymywała się na niskim poziomie. Poza Sydney, drugie co do wielkości miasto w kraju, Melbourne oraz Canberra, również są w trudnej sytuacji epidemicznej. Ponad połowa 25-milionowej populacji kraju podlega ścisłemu nakazowi pozostania w domu.
Rząd federalny forsuje plany ponownego otwarcia kraju, gdy wskaźniki szczepień osiągną 70-80 proc. Czy uda się to zrealizować? Premier Berejiklian powiedziała, że NSW może osiągnąć taki poziom w pełni zaszczepionych mieszkańców do połowy października, a z kolei linia lotnicza Qantas poinformowała, że przygotowuje się do wznowienia lotów międzynarodowych już w grudniu. Zatem optymizmu nie brakuje.
Źródło: Reuters
