W czwartek premier Mateusz Morawiecki podał nazwisko następcy Łukasza Szumowskiego w Ministerstwie Zdrowia. Nowym ministrem został Adam Niedzielski, szef Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak Pan zareagował na tę informację?
Współpracować trzeba z każdym. Choć Franciszka Cegielska nie była lekarzem, to okazała się dobrym ministrem zdrowia. Uważam, że jest to bez znaczenia czy ministrem zostaje lekarz, historyk czy ekonomista. Chodzi o podejście drugiego. człowieka, systemu ochrony zdrowia, empatię dla wykonujących zawody medyczne.
Jakie ma Pan oczekiwania co do nowego ministra zdrowia?
Oczekuję poprawy w systemie ochrony zdrowia. Były minister zdrowia Łukasz Szumowski nie spełnił obietnic ws. urlopów szkoleniowych i ustawy o samorządzie zawodowym ratowników medycznych. Mam nadzieję, że sprawy te zostaną uregulowane podczas rządów Adama Niedzielskiego.
Jakie priorytety powinien mieć nowy minister zdrowia?
W tej chwili jest bardzo trudna sytuacja w ratownictwie medycznym. A wszystko dlatego, że nie funkcjonują POZ-ty czyli podstawowa opieka zdrowotna. Trwa epidemia koronawirusa. Przeprowadzamy wywiady epidemiologiczne, przebieramy się w kombinezony itp. Ryzyko zakażenia jest duże. Pacjenci nie informują ratowników o tym, że mają takie objawy jak: gorączka czy kaszel. Często kłamią, twierdząc że z nikim nie kontaktowali się, nie przebywali w skupiskach itd. W tej chwili jeździmy do pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy mają problem np. z nadciśnieniem. Pacjentom kończą się leki, nie mogą dostać się do lekarza. To właśnie dlatego dzwonią po pogotowie.
Jakie są najważniejsze potrzeby ratowników w dobie pandemii?
Najważniejsze są dla nas: spokój w pracy, pewny wywiad dyspozytorski. Chcemy być pewni do jakiego pacjenta jedziemy, aby w razie potrzeby asekurować się odpowiednimi strojami i nie wylądować na kwarantannie. W tej chwili ludzie na kontraktach pracują po 500 godzin. Jest to niedopuszczalne. Poza tym w niektórych województwach ratownicy zostali premiowani w minimalny sposób z tytułu wzmożonej intensywności pracy, zwiększonych utrudnień w czasie epidemii. W niektórych województwach nie dostali ani grosza z tego tytułu ( choć pracują w warunkach cięższych niż przed pandemią i więcej niż ustawowy wymiar). Należy docenić ratowników z pierwszej linii frontu. Skoro w części szpitali pracownicy dostali dodatek za pracę podczas epidemii koronawirusa, to ratownicy za to dodatkowe narażenie powinni także go otrzymać. Poza tym mamy cały czas dodatek 4 x 400. Należy pomyśleć o tym, aby dołączyć go do pensji. Trzeba w ustawie o najniższych wynagrodzeniach w podmiotach leczniczych wspomnieć o odpowiednich współczynnikach (przynajmniej 1,05) dla ratowników medycznym, ze względu na szkodliwe warunki pracy. W tej chwili ten współczynnik wynosi 0,64 albo 0,73 w zależności od tego czy ma wyższe czy średnie wykształcenie. Kolejnym problemem jest rozczłonkowanie ratownictwa medycznego. Powinno być 16 stacji ratownictwa medycznego. Obecnie jest kilku czy kilkunastu dysponentów, którzy tworzą nieszczęsne konsorcja. Kolejnym tematem jest kwestia przysłowiowych zespołów „S”. W niektórych powiatach jest ich wiele a w niektórych w ogóle ich nie ma. Trzeba się wogóle zastanowić nad funkcjonowaniem takich zespołów.