Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Ratownicy: projekt ustawy o wynagrodzeniu minimalnym to policzek dla wszystkich zawodów medycznych

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 15 lipca 2016 08:37

Ratownicy: projekt ustawy o wynagrodzeniu minimalnym to policzek dla wszystkich zawodów medycznych - Obrazek nagłówka
Fot. Jacek Sopotnicki / Thinkstock
- Ludzie mają już dosyć. Nerwy już puściły, bo wiele lat odpuszczaliśmy, zaciskaliśmy pasa - mówi przewodniczący Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Roman Badach-Rogowski i zapowiada największą manifestację w Polsce od 1989 r.!

Jak Pan ocenia projekt ustawy o wynagrodzeniu minimalnym pracowników ochrony zdrowia?

Projektowana ustawa, która ujrzała światło dzienne 21 czerwca, jest policzkiem dla wszystkich zawodów medycznych. Wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec tej ustawy. Jesteśmy jej przeciwni i mówię to w liczbie mnogiej, ponieważ porozumienie zawarło dziewięć związków zawodowych, reprezentujących wszystkie zawody medyczne. Jest to pierwsze tak liczne porozumienie walczące o słuszne cele m.in. podwyżkę płac. W Polsce mamy chorą sytuację – na ochronę zdrowia przeznacza się tylko 4,40 PKB. My dążymy do tego, aby było to przynajmniej 6,8 PKB. Wiemy już, że projekt Ustawy o minimalnych wynagrodzeniach będzie miał zmienioną nazwę, która będzie brzmieć: Ustawa o najniższych wynagrodzeniach.

Wszystkie środowiska medyczne z niecierpliwością czekały na ten projekt…

Tak. Oczekiwania mieliśmy wielkie i wielkie nadzieje. Pomyśleliśmy, że w końcu uda się uporządkować rynek płac w ochronie zdrowia, że będzie wzięta pod uwagę korelacja między poszczególnymi zawodami. Poza tym, miała być gradacja w samych zawodach i ustalone odpowiednie współczynniki zależne od średniej płacy w gospodarce narodowej. Poniekąd to mamy, tylko w jakim absurdalnym, kawkowskim, wykonaniu. Przede wszystkim współczynniki zostały totalnie zaniżone. My jako porozumienie zawodów medycznych tzw. G9, mówiliśmy o tym, że początkowy wyższy wskaźnik dla zawodów medycznych (podkreślam medycznych, ponieważ w ustawie znajdują się też inne zawody) od którego powinien wynosić 1,5 a tu zaczynamy od 0,54. To prawie trzykrotność różnicy. Zresztą, trzeba nadmienić, że zanim pan Radziwiłł został ministrem zdrowia, to przez ostatnie dwadzieścia lat walczył o to, by dla lekarzy rezydentów, bez specjalizacji, ten współczynnik wynosił 2,0. Natomiast, dla lekarza-specjalisty powinien wynosić trzy przeciętne pensje. I co się okazuje, że tam gdzie powinno być 3 według pana Konstantego Radziwiłła (jeszcze nie ministra), to, kiedy został ministrem, ten współczynnik zmniejszył się do 1,23. Komentarz jest zbędny. Poza tym, czy oni w resorcie zdrowia mają wróżbitę, który im powiedział, że to wynagrodzenie nie ulegnie zmianie? Mamy do czynienia w tej chwili z deflacją, ale zarobki rosną. Wiemy już, że średnie wynagrodzenie obecnie wynosi ponad 4100 zł. Skąd mogą wiedzieć, jakie wynagrodzenie będzie za rok czy dwa, jeżeli ta ustawa ma dopiero w pełni funkcjonować w roku 2022? Biorąc pod uwagę ten współczynnik, to znowu z nas robi się pariasów zawodów, ponieważ do tego czasu średnia płaca na pewno wzrośnie, a my będziemy liczyli od niższej średniej. Poza tym wychodzi nam, że w większości przypadków jest to podtrzymanie obecnego status quo i nie można liczyć na żadne podwyżki, bo już dziś część pracowników medycznych przekracza wskaźnik 0,62 czyli ma ponad 2400 zł podstawy. Z tego wynika, że przez najbliższe sześć lat nie otrzymaliby podwyżki. Ciągnąc dalej temat ustawy, to zamrożenie kwoty 3900 zł na pięć lat to absurd, współczynniki są za niskie i nie wskazano w niej w ogóle źródła finansowania. Skąd dyrektorzy podmiotów leczniczych mają wziąć na to środki? Nie wiadomo. Następną sprawą jest też artykuł mówiący, że jeżeli kierownik podmiotu leczniczego nie będzie miał środków (podmiot leczniczy nie będzie wykazywał zysków) to taki podmiot podwyżki nie obowiązują. To ja się pytam: co to za podwyżki? Kolejna rzecz, która nas niepokoi, to ponowne traktowanie wybiórcze zawodów medycznych, pokazywanie, że w Polsce istnieją tylko dwa zawody medyczne: lekarz i pielęgniarka. Na jedenaście rubryk, począwszy od techników medycznych i zawodów pokrewnych, sześć na dziewięć rubryk zarezerwowanych jest dla lekarzy i pielęgniarek (po trzy). Inne zawody medyczne (ratownik medyczny, fizjoterapeuta, analityk medyczny, elektroradiolog itd.) są wrzucone do jednego wora. To równie dobrze do tego worka można wrzucić pielęgniarki i lekarzy, tylko odpowiednio operować wykształceniem. To się nam też nie podoba i uważamy, że też powinny być literalnie wymienione wszystkie zawody medyczne, bez feminizowania oraz by można było odczytać, który zawód na jakie grupy jest dzielony, jaka jest możliwość awansu zawodowego i jakie wynagrodzenie będzie otrzymywał. Uważamy, że każdy zawód medyczny powinien być wydzielony w rubryce podzielonej na trzy, tak jak jest to w tej chwili zrobione w przypadku lekarzy i pielęgniarek. Powinno być też wskazane, jakie współczynniki wtedy przysługują. To główne zarzuty tego projektu. Wiadomo, że projekt nie od razu zacznie działać i, że jak te współczynniki byłyby wyższe, to wszyscy od razu dostają podwyżkę, ponieważ, jak już mówiłem, jest to rozłożone do 2021 roku i wzrost miałby następować po 20 proc. różnicy między aktualnymi zarobkami pracownika a tym co powinien osiągnąć docelowo, czyli o 20 proc. różnicy rocznie.

Jakie są oczekiwania Pana grupy zawodowej wobec wynagrodzenia minimalnego?

Powiem, że nie tylko mojej grupy zawodowej, czyli ratowników medycznych. Uważamy, że na początku ścieżki zawodowej pracownik medyczny, powinien otrzymywać płacę wynoszącą półtorej średniej krajowej. W przypadku innych zawodów medycznych niż lekarz, powinno to być od półtorej do dwóch przeciętnych, poprzez 1,75. Natomiast w przypadku lekarzy – od dwóch przeciętnych do trzech, czyli dwa, dwa i pół, trzy. Od lekarza rezydenta począwszy, czyli bez specjalizacji, poprzez lekarza ze specjalizacją pierwszego stopniado specjalisty, który powinien mieć już średnią trzykrotną. Takie są nasze oczekiwania. Ważne jest też, aby ze względu na specyfikę zawodów medycznych był udzielany płatny urlop szkoleniowy. A w przypadku członków zespołu ratownictwa medycznego konieczne byłoby wprowadzenie tego, co było w ustawie o zakładach opieki zdrowotnej, zmienionej ustawą o lecznictwie w 2011 roku, którą zabrano tzw. dodatek wyjazdowy (30 procentowy). Wiadomo, że członek zespołu ratowniczego, lekarz, ratownik medyczny czy pielęgniarka, pracują w zupełnie innych warunkach, nie tylko atmosferycznych, ale zagrożenia na miejscu zdarzenia. Jest to praca w szczególnym charakterze i chociażby ze względu na to powinien być ten 30 proc. dodatek przywrócony. Podobnie 20 proc. dodatek dla dyspozytorów medycznych, którzy mają pracę makabryczną – jest to permanentne narażenie na stres, udzielać porad przez słuchawkę jak ratować ludzkie życie.

Zapowiadają Państwo we wrześniu strajk. Czy to już przesądzone?

Nie jest to literalne zapowiedzenie strajku. Bo strajk to odstąpienie od pracy. My zapowiadamy na razie manifestację mającą być największą z dotychczasowych w tym kraju od 1989 roku! Ponieważ doszło do historycznego porozumienia i wszystkie zawody medyczne stanęły ramię w ramię. Na początek na pewno będziemy demonstrować w Warszawie. Jeśli nie przyniesie efektu, nie wykluczamy strajku generalnego. Głównym celem będzie osiągnięcie minimalnego nakładu na służbę zdrowia, czyli  6,8 PKB w stosunku do dzisiejszego 4,4. W miniony poniedziałek mieliśmy spotkanie z minister Kempą i ministrem Radziwiłłem, chociaż prosiliśmy o spotkanie z panią premier, ponieważ na obecnym etapie rozmów stwierdziliśmy, że minister zdrowia jest, niestety, niewładny, by nam umożliwić zmianę ustawy i podwyżki, ponieważ to już musi zrobić rząd, trzeba zmienić budżet kraju. Dlatego, w tej chwili chcemy rozmawiać o zmianach systemowych z jedynie władną osobą – premier Beatą Szydło.

Czy jest na to szansa?

Pani minister Kempa stwierdziła, że takie spotkanie nie jest wykluczone. Czy się odbędzie nie wiem, bo pewnej obietnicy nie uzyskaliśmy. Rozmawialiśmy na spotkaniu w siedzibie partnerstwa społecznego, na zaproszenie pani Kempy, która przyprowadziła na spotkanie również ministra zdrowia. Środowisko jest bardzo wzburzone. Mam liczne telefony od pracowników zrzeszonych i niezrzeszonych, którzy pytają o to, kiedy wychodzimy na ulicę. Ludzie mają już dosyć. Nerwy już puściły, bo wiele lat odpuszczaliśmy, zaciskaliśmy pasa. A my też mamy rodziny i chcemy wyżywić swoje dzieci, ale nie kosztem naszej pracy po 300, 400, 500 i więcej godzin w miesiącu na różnych umowach, w tym śmieciowych, albo idąc z pracy etatowej do następnego zakładu na umowę zlecenie czy kontrakt.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także